Mateusz Maćkowiak o Stomilu, kontuzji i… darcie!
W spotkaniu z Hutnikiem Kraków nabawił się groźnie wyglądającej kontuzji i musiał poddać się zabiegowi. Ten, znacznie wydłużył czas powrotu Mateusza Maćkowiaka na boisko, dając jednocześnie nadzieję na brak podobnych problemów w przyszłości. Nadal jednak pozostaje w Stomilu i w rundzie wiosennej powinien być do dyspozycji sztabu szkoleniowego. Jak swoją sytuację widzi lewy wahadłowy i kiedy zamierza wrócić do treningów z drużyną? O tym porozmawialiśmy w najnowszym wywiadzie.
Jak do momentu kontuzji możesz ocenić Twoją grę w Stomilu?
– Myślę, że przygodę mogę podsumować bardzo pozytywnie. Do drużyny dołączyłem ostatniego dnia okienka transferowego, kilka dni przed meczem z Pogonią Siedlce, gdzie dostałem swoją pierwszą szansę. Szybko odnalazłem się w szatni, trochę pomogłem drużynie w osiągnięciu dobrego rezultatu, udało mi się również zdobyć bramkę i dwie asysty. Także myślę, że coś pozytywnego wniosłem do Stomilu. Po jesieni jesteśmy w strefie barażowej, czyli ten cel, który zakładaliśmy sobie wewnątrz szatni, został zrealizowany. Początkową przygodę zaliczam do udanych, jedyny minus to kontuzja z Hutnikiem Kraków. Aktualnie jestem już 9 tygodni po operacji, czuję się dobrze, a rehabilitacja przebiega pomyślnie.
Jak nabawiłeś się tej kontuzji?
– Bez kontaktu z przeciwnikiem. Najprawdopodobniej przy jakimś skręcie, większym obciążeniu, coś lekko strzeliło mi w kolanie. Od razu miałem czarne myśli, ale finalnie okazało się, że nie jest to nic poważnego. Mógłbym pozostawić kolano bez zabiegu, ale musiałbym solidnie odpocząć i je wzmocnić, jednak byłoby ryzyko odnowienia urazu w przyszłości. Teraz mieliśmy dłuższą przerwę spowodowaną mundialem, dlatego zdecydowałem się na ten zabieg, żeby w przyszłości mieć spokojniejszą głowę.
Jakie były Twoje oczekiwania przed przyjściem do Stomilu?
– Na pewno chciałem jak najwięcej grać, co zostało zrealizowane – praktycznie w każdym meczu zagrałem komplet minut. Na początku sezonu udzielałem jakiegoś wywiadu i padło pytanie, kiedy zdobędę jakąś bramkę czy asystę, to również się udało – bramka, dwie asysty – nie najgorzej, choć mogłoby być lepiej. Oczywiście chciałem również pomóc drużynie w powrocie do 1. ligi, na razie jesteśmy na dobrej drodze. Chciałem też zakończyć sezon bez kontuzji, tego się nie udało zrealizować, ale to już siły wyższe…
To już Twoja druga dłuższa przerwa.
– Przy urazie, którego doznałem w Odrze Opole, była trochę inna kwestia. Miała być to krótka pauza, około miesiąca, ale została postawiona zła diagnoza, za szybko wszedłem w trening i trochę z winy klubu musiałem pauzować dłużej.
Ile czasu będziesz potrzebował na dojście do optymalnej formy?
– Wiadomo, kontuzje zawsze działają negatywnie na zawodników, ale jest to jakiś kopniak do dalszej pracy. Ten czas daje także możliwość przemyślenia pewnych spraw, także z każdej przerwy można wyciągać pozytywne wnioski. Ile to może potrwać? Przede mną najważniejszy moment, musimy zobaczyć jak będzie szła rehabilitacja. Na razie wszystko idzie tak, jak zakładaliśmy z doktorem przed operacją. Jestem w drugim z trzech etapów powrotu do gry, obecnie wzmacniam kolano. Przed operacją zakładaliśmy, że w lutym będę mógł wrócić do treningów z drużyną, mam nadzieję że ten cel zostanie zrealizowany. Jeśli dobrze przetrenuję styczeń, to widzę szansę, aby wrócić w lutym do drużyny i na trzecią, czwartą kolejkę nowej rundy być gotowy do gry.
W ostatnim czasie króluje u Ciebie dart. Nowa zajawka?
– Tak, teraz mam dużo czasu w domu, sześć tygodni przeleżałem w łóżku i wychodziłem tylko na rehabilitację, w tym czasie z moim przyjacielem złapaliśmy taką zajawkę. Od dwóch tygodni mogę swobodnie się poruszać, więc na tego darta sobie wychodziliśmy, żeby porobić sobie coś innego niż ja rehabilitacje, a w jego przypadku treningi. Teraz były mistrzostwa świata w darta, więc mogłem sobie trochę pooglądać i poduczyć się od tych najlepszych.
Nie powiesiłeś jeszcze tarczy w domu?
– Nie jestem jeszcze na takim etapie, że nie za każdym razem trafię jeszcze w tarczę. Także boję się o ściany (śmiech) i wolę pograć sobie w barze i ewentualnie tam nie trafić. Ostatnio przeglądałem sobie tarcze w Internecie i będę myślał, żeby zamówić i zamontować w domu. Naprawdę spodobał mi się ten sport.