Bartosz Waleńcik po meczu z Radunią Stężyca
Po sobotnim spotkaniu z Radunią Stężyca na gorąco porozmawialiśmy z defensorem „Dumy Warmii”, Bartoszem Waleńcikiem, który niestety sprokurował w tym meczu rzut karny. Jak on widział tę sytuację?
Jak oceniasz ten mecz?
– Pierwsza połowa w naszym wykonaniu była bardzo dobra. Realizowaliśmy zadania, w ciągu czterech minut zdobyliśmy dwie bramki, a także graliśmy szczelnie w defensywie i do przerwy mieliśmy dwubramkowe prowadzenie. Po przerwie, popełniłem błąd, czego konsekwencją był rzut karny, następnie Radunia złapała wiatr w żagle i szybko wyrównała. W końcówce kolejny raz pokazaliśmy, że zawsze gramy do końca i Werick pięknym strzałem przypieczętował zwycięstwo.
Rzeczywiście była ta „jedenastka” czy sędzia się pomylił? Różnie z tym w 2. lidze bywa.
– Tak, był. Po prostu chciałem wybić piłkę, ale trafiłem zawodnika Raduni w łydkę, więc czysty karny.
Spodziewałeś się, że Werick zamknie tym uderzeniem mecz?
– Szczerze mówiąc myślałem, że „Wujo” dwie minuty wcześniej zamknie spotkanie, ale nie udało się. Na szczęście Werick w ostatniej sekundzie zdjął pajęczynę. Piłka nam oddaje to, co zabrała na przykład w meczu z Polonią Warszawa.
W pierwszej połowie było dużo ładnej dla oka i odważnej gry. W drugiej części spotkania wymienialiście sporo podań w trójce środkowych obrońców, dlaczego?
– Tak, chcieliśmy trochę przegrywać strony, żeby zrobiło się miejsce w środku pola, bo Radunia dobrze zamykała tę strefę. Po naszych podaniach otwierały się przestrzenie i myślę, że ostatnia bramka jest tego nagrodą.
Wiesz już jak będą wyglądały najbliższe dni?
– W niedzielę trening, a następnie dwa dni wolnego i spotykamy się w środę.