Piotr Kurbiel: To było właśnie piękno futbolu
Po sobotnim meczu z Hutnikiem Kraków porozmawialiśmy ze strzelcem zwycięskiego gola, który padł w 90+7. minucie, Piotrem Kurbielem. Sprawdźcie, jakie emocje towarzyszyły przed rzutem karnym naszemu napastnikowi, który w tym sezonie ma już cztery gole i jedną asystę.
Nie weszliśmy dobrze w ten mecz, ale później nadeszła niesamowita końcówka i trzy punkty zostały w Olsztynie.
– Tak, nie weszliśmy dobrze w ten mecz, nie stwarzaliśmy sytuacji, chociaż były ku temu możliwości. Chcieliśmy wykorzystać mankamenty Hutnika, które pokazali nam trenerzy, ale mimo okazji tego nie robiliśmy. Konsekwencją tego były stracone dwie bramki, pierwsza padła po kontrze, a druga, w moim odczuciu, mocno przypadkowa. Z drugiej strony potrafiliśmy się podnieść i teraz wszyscy możemy cieszyć się z tych trzech punktów.
Jak wyglądała przerwą, padły „męskie” słowa czy postawiliście na dyskusję? W końcu strata jednego gola do przeciwnika to nie jest tak fatalny wynik.
– Gdybyśmy nie zdobyli bramki na 1:2 przed końcem pierwszej połowy, to na pewno padłyby ostre słowa. W tej sytuacji mieliśmy kontakt z przeciwnikiem i wiedzieliśmy, że możemy odwrócić wynik meczu. Mądrze podszedł do tego trener, który postawił bardziej dyskusję, co trzeba zmienić. Na drugą połowę wyszliśmy już z innym planem na zmianę wyniku, przejęliśmy inicjatywę, zaczęliśmy stwarzać sytuacje i mecz moglibyśmy zamknąć już w 60. minucie i nie byłoby tak hardkorowo. Patrząc na przebieg spotkania, właśnie to jest dla mnie piękno piłki, że pojawiają się takie emocje i zwroty akcji. Mimo wyniku 2:3 w 90+3. minucie potrafiliśmy w kilka minut wszystko odwrócić. Cieszymy się, że to my jesteśmy po pozytywnej stronie i zrobimy wszystko, żeby było tak do końca rundy.
Grałeś w takim meczu?
– Dawno nie pamiętam takiego meczu. Nawet nie wiem, czy w takim występowałem, cały czas czuliśmy, że mimo wyniku 2:3 jesteśmy w stanie to wygrać. W tygodniu, trener Szymon Grabowski dał nam kartkę, którą mieliśmy przeanalizować, wszystko się sprawdziło. Były na niej boiskowe sytuacje i jeszcze kilka innych rzeczy.
W siódmej minucie doliczonego czasu podszedłeś do rzutu karnego, jakie emocje ci wtedy towarzyszyły?
– Pojawiło się dużo emocji. Nie będę udawał, że było spokojnie. Zdawałem sobie sprawę, że od mojego strzału zależał wynik całego meczu, ale w takich sytuacjach trzeba brać wyzwanie na klatę, być pewnym siebie i wierzyć w siebie. Całe życie gra się w piłkę, całe życie się to trenuje, więc wychodzę z założenia, że trzeba pokazać umiejętności i wyjść zwycięsko. Tak do tego podchodziłem. Cieszę się, że mogłem wykonać tego karnego i zdobyć decydującą bramkę na 4:3. Fajnie, że przydarzyło nam się takie spotkanie, bo to buduje zespół i sprawia, że jesteśmy w stanie walczyć o coś więcej.
W poprzednich meczach do rzutów karnych podchodził Jakub Tecław, który wykorzystał wszystkie „jedenastki”, skąd zmiana wykonawcy?
– Z Zagłębiem II Lubin mieliśmy trzy rzuty karne i do każdego podszedł inny zawodnik, a skuteczność również była stuprocentowa. Nawet przed Wisłą Puławy rozmawialiśmy o tym z Kubą, że jeśli będzie rzut karny, to odda mi piłkę i to ja podejdę do „jedenastki”. Akurat w Puławach była taka sytuacja, że przy rzucie karnym nie było mnie już na boisku, więc strzelał Kuba. Dzisiaj byliśmy razem na boisku, rozmawialiśmy przed tym karnym. Kuba mocno mnie podbudował, powiedział, że dam radę, więc wziąłem piłkę i strzeliłem tak, jak zawsze na treningach. Nie sprawdzałem jeszcze powtórek, ale wiem też, że uderzenie nie było idealne, jednak najważniejsze, że piłka w siatce i razem z kibicami mogliśmy cieszyć się z tego niesamowitego wieczoru.