Mateusz Maćkowiak: To był dla mnie udany sprawdzian na tle ekstraklasowego rywala

Po sobotnim spotkaniu z Lechem II Poznań porozmawialiśmy z Mateuszem Maćkowiakiem, który strzelił poznaniakom bramkę oraz zaliczył asystę przy trafieniu Piotra Kurbiela. Przeczytajcie, jak ocenia swój występ na tle najdroższego transferu w historii „Kolejorza”. 

Jest i pierwsza bramka Twojego autorstwa. 

– W ostatnim wywiadzie mówiłem, że chciałbym wreszcie zanotować jakieś liczby, teraz się to udało. Mówiłem też, że spróbuję zrobić to na Zniczu, tam niestety się nie udało, ale tutaj asystowałem i zdobyłem bramkę, także występ na plus. 

Dwa razy prowadziliśmy, jednak Lech doprowadzał do wyrównania. Czego zabrakło do osiągnięcia kompletu punktów? 

– Zgadza się, duży niedosyt, rozmawialiśmy już o tym w szatni. Mieliśmy zamykać środek boiska, o czym rozmawialiśmy w przerwie meczu, nie zrealizowaliśmy tego założenia i te głupie błędy kosztują nas dwa punkty. 

Rozmawialiście już o rzucie karnym dla Lecha? 

– Nie, o tym jeszcze nie rozmawialiśmy. Trudno to ocenić na gorąco, na pewno na analizie obejrzymy sobie te stracone bramki i wtedy będziemy dyskutowali o tym, co można było zrobić lepiej.

Po twojej stronie grał najdroższy transfer w historii Lecha, Adriel Ba Loua, ale nie sprawił większych problemów. 

– Przed meczem bardzo się zdziwiłem, że przyjechał do Olsztyna, to w sumie był dla mnie taki sprawdzian na tle ekstraklasowego rywala, bo ten zawodnik bardzo często, w poprzednim sezonie występował w podstawowym składzie Lecha Poznań. Nie obawiałem się go, jestem pewny swoich umiejętności, a nawet się cieszyłem, że będę mógł się sprawdzić z takim zawodnikiem, fajna sprawa. Tak jak powiedziałeś, raczej nie zagroził, oddał może z jeden groźniejszy strzał, który poleciał nad poprzeczką. 

Tak więc w skali od 1 do 6, jak oceniasz swój występ? 

– Kiedyś już wspominałem, że trudno mi siebie oceniać. Dałbym sobie 5, zawsze można zrobić coś lepiej, była bramka i asysta, także był to mój dobry występ na tle dobrego rywala. 

Tak dobry, jak piątkowy Mateusza Jarzynki w Jengę? 

– Można tak powiedzieć (śmiech – red.). Z Mateuszem spotkaliśmy się przed meczem, trochę sobie pogadaliśmy, pograliśmy, nie tylko w to ze mną przegrał, ale to już zostawię dla siebie (śmiech – red.). 

Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce. Więcej informacji

Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies.

Zamknij