Łukasz Moneta: Pytałem kto chce wykonać rzut karny

Przed czwartkowym meczem porozmawialiśmy ze strzelcem jedynej bramki w spotkaniu z Podbeskidziem Bielsko-Biała, Łukaszem Monetą. 

Większość pytań pochodzi z akcji #ZapytajPiłkarza w naszych mediach społecznościowych. Zachęcamy do ich śledzenia i zadawania pytań.

Widziałeś statystyki po niedzielnym meczu z Podbeskidziem? 

– Widziałem, chłopacy pokazywali mi je w autokarze, ale statystyki nie grają. W tej najważniejszej, czyli bramkach my strzeliliśmy jedną, Podbeskidzie zero. To najważniejsze, bo dzięki temu mamy trzy punkty, a że inne statystyki były na naszą niekorzyść to nieważne. Wiadomo, że jest to jakiś powód do analizy, ale szczególnie teraz musimy zdobywać punkty i wygrywać swoje mecze. 

Jak oceniasz cały mecz z „Góralami”? 

– Na pewno było to kolejne spotkanie z gatunku tych ciężkich. Podbeskidzie to drużyna złożona z dobrych zawodników, solidnych ligowców z przeszłością ekstraklasową, jako Klub aspirują do awansu i cały czas są w grze o baraże. Na pewno nie tak wyobrażali sobie te ostatnie mecze, bo od 11 spotkań pozostają bez zwycięstwa, co poskutkowało zmianą na stanowisku trenera. Nie ma co ukrywać, Podbeskidzie było od nas drużyną wyraźnie lepszą, zagrali bardzo dobry mecz, ale jeszcze lepiej zagrał Kacper Tobiasz w bramce, który wybronił nam wiele sytuacji. Po czerwonej kartce dla Rafała Remisza musieliśmy się zacząć mocniej bronić, ale na szczęście udało się Karolowi wywalczyć ten rzut karny, mi udało się strzelić i trzy punkty pojechały do Olsztyna.  

Jaka była Twoja reakcja na dwie czerwone kartki w ostatnim spotkaniu?

– Sytuacji z Rafałem Remiszem nie widziałem dokładnie, bo stałem dokładnie po przekątnej, ponieważ rozgrzewałem się wtedy z chłopakami. Faul widziałem, ale nie widziałem, w jakiej był strefie i czy były podstawy do wyciągnięcia czerwonej kartki. Tak się zdarzyło, że monitor VAR-u był obok nas, więc gdy sędzia podbiegał, zapytaliśmy o co chodzi. Arbiter odpowiedział, że sprawdzają, czy Rafał był ostatni, czy faul był w polu karnym. Na pewno nie jest to fajne dla drużyny ani dla samego Rafała, bo czerwona kartka podcina skrzydła. O czerwonej kartce dla Kacpra było powiedziane już wystarczająco dużo. Będzie to dla niego nauka na przyszłość. Raczej już nigdy w swojej karierze nie pokusi się o taki gest. 

Jak atmosfera w szatni? 

– Cały czas powtarzamy, że atmosfera w szatni jest dobra i nie ma się co tu szukać dziury w całym. Drużyna jest dobrze skompletowana, dobrze się czujemy i, mimo że na razie znajdujemy się w strefie spadkowej, to nie ma się co załamywać. Ciągle wierzymy, że uda nam się utrzymać i do każdego meczu podchodzimy skoncentrowani, ale nie za bardzo, bo to też może splątać nogi. 

We wcześniejszych meczach rzuty karne strzelał Patryk Mikita, a ostatnio z powodu jego absencji Ty wykonywałeś „jedenastkę”. Kto będzie wykonywał kolejne strzały z 11. metra? 

– Generalnie nie mamy ustalone, kto ma wykonywać te „jedenastki”. Za trenera Stawskiego była wyznaczona ta kolejność – Patryk Mikita, ja, Wojciech Reiman. W tamtej rundzie każdy z nas strzelał karne i każdy minimum raz przestrzelił. Jesteśmy jednymi z liderów w zespole, więc bierzemy odpowiedzialność za ten fragment gry. W meczu z Podbeskidziem pytałem chłopaków, którzy byli na boisku, czy ktoś chce wziąć odpowiedzialność na siebie, czy są pewni. Dwie, trzy osoby chciały wykonywać ten rzut karny, ale ostatecznie postanowiłem, że to ja wykonam ten stały fragment gry. Czułem się pewnie tamtego dnia, 10 minut wcześniej pojawiłem się na boisku, więc byłem „świeży”, a widziałem, że chłopaki mają już ten mecz w nogach.

Gdybyś miał wybierać orzeł czy reszka? 

– Widziałem to pytanie (śmiech). Byłem kiedyś kapitanem w zespołach juniorskich, ale już wtedy sędziowie zazwyczaj nie mieli klasycznego pieniążka, a profesjonalną monetę sędziowską w kolorach niebieskim i czerwonym. Więc myślę, że na poziomie centralnym tym bardziej nie ma już zwykłej monety przy losowaniu. Ale gdy w jakimś zakładzie byłem zmuszony do wyboru, to zawsze padał on na orzełka.

Jaki masz stosunek do obelg, które lecą z trybun?

– Na pewno nie jest to miłe i nie pomaga, ale ja już się do prowokacji przyzwyczaiłem, bo jest to część piłki. Wiadomo, że nie jest przyjemnie słuchać wyzwisk od swoich kibiców, bo od przyjezdnych to normalne, chociażby w Bielsko-Białej Kacper czy ja byliśmy prowokowani. W przeszłości byłem dwa razy blisko Podbeskidzia, więc mają do mnie może jakiś żal, nie wiem o co chodziło. 

Zapewne tego nie robiłeś, ale pojawiło się takie pytanie. Czy zastanawiałeś się już nad swoją przyszłością? 

– Na ten moment ciężko mi cokolwiek powiedzieć. Takie sprawy załatwia mój menadżer. Prosiłem go, żeby na razie nie zawracał mi tym głowy, bo chcę się skupić na końcówce sezonu. Mamy w Olsztynie cel, jakim jest utrzymanie i zrobię wszystko, aby pomóc w tym drużynie. Co dalej, jaka decyzja? Usiądziemy po sezonie, porozmawiamy i zastanowimy się, jak to wszystko będzie wyglądało. 

Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce. Więcej informacji

Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies.

Zamknij