W obozie rywala – Odra Opole
Już w sobotę o godzinie 15:00 pierwszy gwizdek w meczu 26. kolejki Fortuna 1. Ligi. W Olsztynie „Duma Warmii” zmierzy się z Odrą Opole. Przed meczem sprawdziliśmy co słychać u gości, a także porozmawialiśmy z Miłoszem Trojakiem, piłkarzem Odry.
Odra Opole po 24 rozegranych spotkaniach, zajmuje 10. miejsce w tabeli. Drużyna prowadzona przez Piotra Plewnia w rundzie wiosennej zremisowała jeden mecz, dwa przegrała, a jeden zakończyła z kompletem punktów. Jutrzejszy rywal Stomilu trzy punkty zdobył z teoretycznie najtrudniejszym rywalem, jakim był Widzew Łódź.
Historia spotkań
Bilans spotkań pomiędzy Stomilem Olsztyn a Odrą Opole jest korzystny dla „biało-niebieskich”. Do tej pory obie drużyny mierzyły się w oficjalnych spotkaniach dziewięć razy, z których aż sześć razy zwycięsko wychodziła „Duma Warmii”. Do tej pory byliśmy świadkami tylko jednego remisu (2:2, sezon 2018/2019), a Odra pokonała naszych zawodników tylko dwukrotnie.
Sytuacja kadrowa
Ze Stomilem na pewno na murawie nie zobaczymy kapitana Odry Opole, Mateusza Kamińskiego. Środkowy obrońca w sobotnim meczu pauzuje z powodu czterech żółtych kartek. Prawdopodobnie nie zagra również Mateusz Maćkowiak, który powraca do zdrowia po kontuzji, przez którą pauzował blisko trzy miesiące.
Ostatnie mecze ligowe
Widzew Łódź – Odra Opole 0:1
Odra Opole – Arka Gdynia 1:3
Chrobry Głogów – Odra Opole 1:0
Zagłębie Sosnowiec – Odra Opole 1:1
Sandecja Nowy Sącz – Odra Opole 1:2
Rozmowa z Miłoszem Trojakiem, pomocnikiem Odry Opole, który „biało-niebieski” trykot zakładał w sezonie 2018/2019. W Stomilu rozegrał łącznie 20 spotkań, zaliczając w nich jedną asystę. W obecnym sezonie zdobył jedną bramkę i aż pięć razy notował ostatnie podanie.
Wiosnę rozpoczęliście od remisu, dwóch porażek i zwycięstwa z Widzewem Łódź. Jak oceniasz początek rundy?
– Na pewno początek rundy w naszym wykonaniu nie był udany, zmieniliśmy ustawienie taktyczne na 3-5-2. Myślę, że potrzebowaliśmy trochę czasu, żeby dograć szczegóły tej taktyki, ale po meczu z Widzewem jestem optymistą co, do dalszych spotkań, bo to spotkanie wyglądało dobrze. Wydaje mi się, że idzie to teraz w dobrym kierunku i będziemy punktować zdecydowanie lepiej.
Oglądałem ten mecz, poprawiłem skrótem i Widzew wydawał się lepszą drużyną, ale zabrakło im najważniejszego, czyli wykończenia.
– Tak, to prawda. Widzew to jest jednak marka, mają 2. miejsce w tabeli, aspirują do gry w Ekstraklasie. Na pewno nie gra się łatwo, gdy na trybunach jest 16 tysięcy osób. U nas jest dużo młodych zawodników i był to ich pierwszy mecz przy tak dużej publiczności. Ale my byliśmy konsekwentni w grze, Widzew miał te sytuacje, ale nie były one 100%. Zawsze brakowało dogrania. Mieli też jeden, może dwa strzały zza pola karnego. Natomiast my też mieliśmy jakieś sytuacje, wiedzieliśmy, że będą grać wysoko i próbowaliśmy złapać ich na kontry.
A jak oceniasz rundę jesienną?
– To chyba najlepszy okres dla mnie i drużyny w Odrze Opole. Wydaje mi się, że graliśmy bardzo dobrze, bo strzelaliśmy dużo bramek, z drugiej strony dużo ich traciliśmy, ale najważniejsze, że więcej zdobywaliśmy. Wiele osób związanych z futbolem dzwoniło do mnie, że gram piłkę naprawdę atrakcyjną dla oka. Nie murowaliśmy, nie baliśmy się grać piłką, wymienialiśmy dużo podań i padało dużo bramek. Patrząc indywidualnie, myślę, że to była moja najlepsza runda w przygodzie z piłką. Zawsze brakowało mi statystyk, a teraz mam bramkę i pięć asyst. Jednak to już historia i trzeba skupić się na meczu ze Stomilem, pojechać tam i wygrać.
Mówisz o meczu ze Stomilem. Pamiętasz, ile razy w karierze grałeś przeciwko „Dumie Warmii’?
– Szczerze mówiąc, nie pamiętam. Może pięć/sześć meczów?
Aż siedem. Pamiętasz w takim razie, ile dostałeś żółtych kartek w tych siedmiu meczach?
– Na pewno w tym meczu, gdzie wygraliśmy 3:1, bo pamiętam, że miałem wtedy spięcie z Grzesiem Lechem (śmiech). Jak wygraliśmy 1:0, też dostałem. Na siedem meczów może z cztery żółte kartki dostałem.
Pięć.
– Zawsze przed meczem z byłym Klubem cechy motoryczne idą do góry, żeby coś udowodnić, pokazać i tak te kartki łapię (śmiech).
Teraz tych żółtych kartek masz już siedem, więc potencjalne „żółtko” wykluczy Cię z meczu z Górnikiem Polkowice.
– Dokładnie, teraz staram się dostawać mniej tych żółtych kartek. Gram na takiej pozycji i mam takie walory motoryczne, że jest to nieuniknione. Sędziowie często dają mi żółte kartki i mówią, że z impetem wpadam w zawodników. Taki mam styl gry, to mnie cechuje. Jak grałem w Stomilu, to Kibicom się to podobało, że byłem zadziorny, nigdy nie odstawiałem nogi i grałem do końca.
W Stomilu grałeś tylko przez jeden sezon. Jakie wydarzenie najbardziej zapamiętałeś z tego okresu?
– W sumie mam taką fajną anegdotkę. Trenerem był wtedy Kamil Kiereś i przegraliśmy – nie chcę skłamać – bodajże pięć albo sześć spotkań. Później mieliśmy jakąś gierkę na bocznym boisku, ja patrzyłem kątem oka, jak trener mówił do masażysty, żeby wziął bidony w taki sektor, gdzie nigdy nie stały. Gwizdnął, poprosił nas do tych napoi i mówi, żebyśmy odwrócili się w kierunku stadionu, gdzie jest napis „STOMIL” i mówi „Widzicie ten napis? Podzielcie go na sylaby (STO-MIL). Tyle musicie przebiec, żeby wygrać mecz” (śmiech). Trener Kamil Kiereś jest bardzo ambitnym i charyzmatycznym szkoleniowcem. Po tych porażkach strach było przychodzić na odprawy (śmiech).
Nawiązując do odpraw. Wolisz długie czy krótkie odprawy?
– Zależy o jakiej odprawie mówimy. Jeśli chodzi o taką kilka dni przed meczem, to ona może być dłuższa, bo trzeba pokazać dużo aspektów. Natomiast w dniu meczu wolę krótką, żeby nie namieszać w głowie i nie dostać za dużo informacji. Myślę, że w takiej sytuacji więcej nie znaczy lepiej. Lepiej dać zawodnikowi kilka wskazówek, niż męczyć go godzinę.
Jak zdrowie w zespole?
– Odpukać, u nas w zespole nie ma urazów. Teraz po dłuższej kontuzji wrócił Mateusz Maćkowiak. Trenował pierwszy tydzień z drużyną i ma się dobrze. A tak nie mamy nikogo z urazem. Robimy dużo treningów profilaktycznych z trenerami i widać, że to popłaca. Są to nudne ćwiczenia, niepodobające się piłkarzom, ale robimy je od roku i jak widać działają i są efekty, a my jesteśmy zdrowi i zadowoleni.
W Stomilu i Odrze grają bracia. Wiesz, o kogo chodzi?
– Tak, bracia Spychała. Maciek i Mateusz.
Przewijał się ten temat w rozmowach?
– Może nie przed tym meczem, bo powiem szczerze, że teraz wypadło mi to z głowy. Na pewno Mateusz śledzi brata, gdy jedziemy na mecz, to siedzi obok mnie w autokarze i cały czas spogląda na poczynania Stomilu, czy brat gra czy nie. Teraz z tego co mówił mało gra i ostatnio nie było go w kadrze meczowej. Próbowaliśmy też podpytać Maćka jak gra Stomil, bo teraz macie nowego trenera, ale nie zdradzał. Mówi, że nie będzie zdradzał, co mówi brat, bo nie wypada.
Na koniec jeszcze luźniejsze pytanie. Jaki jest najlepszy piłkarz, z jakim miałeś okazję grać?
– Najlepszym piłkarzem, z jakim grałem jest na pewno Marek Zieńczuk, Łukasz Surma i Filip Starzyński. Ja wchodziłem do piłki seniorskiej, gdy miałem 18 lat, Łukasz Surma miał bodajże 38 lat, a Marek Zieńczuk 36 lat. Łukasz Surma ma niesamowite doświadczenie, operowanie piłką i wizję gry nietypową jak dla polskich zawodników, a przynajmniej tak mi się wydaje. Preferował małą grę, w takim hiszpańskim stylu. Dużo się od niego nauczyłem. Natomiast Marek Zieńczuk jak ustawiał 10 wolnych na 25 metrze, to żeby nie skłamać z osiem było w okienko, bramkarz nie mógł nic zrobić. Filip Starzyński ma niesamowite uderzenie z dystansu i przegląd pola. Myślę, że gdy jest zdrowy, jest jednym z najlepszych piłkarzy w Ekstraklasie.
Dotychczas całą piłkarską karierę spędzasz w Polsce. Miałeś jakieś oferty transferowe spoza Polski?
– Miałem z 2. ligi cypryjskiej, ale pieniądze nie były porywające, a drużyna nie aspirowała o awans do najwyższej ligi, więc nie chciałem wyrywać się z Polski w niewiadomym kierunku.