Tomasz Sokołowski: Andrzej działał na nas pozytywnie
Minęła czwarta rocznica śmierci Andrzeja Biedrzyckiego. O wspomnieniach z legendą „Dumy Warmii” porozmawialiśmy z byłym zawodnikiem naszego klubu Tomaszem Sokołowskim.
Czy Andrzej był rzeczywiście tak dobrym człowiekiem, jak mówi się o tym wszędzie?
– Na tamten moment nie poznałem większego profesjonalisty, niż on. Czy to na boisku, czy poza boiskiem, zawsze był przygotowany, sumienny. Braki w umiejętnościach piłkarskich nadrabiał niesamowitym zdrowiem i charakterem. Na nas działało to bardzo pozytywnie. To był bodziec dla nas. Pomagał każdemu. Można było pożartować z nim i z niego. Zanim doszło do tragedii to spotykaliśmy się przynajmniej raz w roku. Aż nie dociera, że nie ma go z nami.
Jak się poznaliście?
– Przychodziłem do Stomilu będąc jako nieopierzony chłopak, a on był już kilka lat w klubie. Był trzy lata starszy ode mnie, a już coś znaczył w zespole. Dałem poznać się z dobrej strony jako zawodnik i wkomponowałem się.
Czarek Kucharski wspominał, że osobą, która wprowadzała go do klubu był właśnie Andrzej Biedrzycki. W podobny sposób wprowadzał Ciebie?
– Był także Czesław Żukowski, Waldemar Ząbecki. Minęło bardzo dużo lat, więc takie szczegóły się pomału zacierają. Do dziś utrzymuję kontakt z Czesiem. Z Waldkiem trochę mniej, bo jest poza granicami kraju. Kontaktuję się także m.in. z Marianem Mierzejewskim.