Czwartek z pracownikiem: Michał Czerkawski
Rozpoczynamy nasz cykl „Czwartek z pracownikiem”, który ma na celu nieco przybliżyć sylwetki osób sprawujące na co dzień swoje funkcje w klubie. Na początek Michał Czerkawski – osoba odpowiedzialna za organizację oraz administrację.
Powiedz coś o sobie.
Mam 28 lat, urodziłem się w Olsztynie, a wychowałem kilkaset metrów od stadionu, w jednym z bloków przy ul. Kołobrzeskiej. Chodziłem do XI LO w Olsztynie, a następnie, studiowałem na kierunku Bezpieczeństwo Wewnętrzne na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego.
Jak zaczęła się Twoja przygoda ze Stomilem?
Zawsze lubiłem piłkę nożną. W dzieciństwie bardzo często grywaliśmy na asfaltowym boisku przy LO VII, lub gdzieś między garażami. Lubiłem oglądać różne mecze w telewizji czy to w wydaniu klubowym, czy reprezentacyjnym. Na żywo, zdarzały się też pojedyncze mecze Stomilu jeszcze na szczeblu ówczesnej 1 Ligi. Wtedy nie obowiązywały elektroniczne systemy identyfikacji kibiców. „Zrywaliśmy się” z podwórka i wystarczyło podejść do kogoś dorosłego z pytaniem „Czy mogę z Panem wejść?” i się wchodziło. Niestety, nie pamiętam dokładnie wyników meczów na których byłem, kiedy Stomil był na najwyższym szczeblu rozgrywek, pamiętam tylko pełne trybuny. Ostatnio gdzieś w jednym z albumów znalazłem też autograf Józefa Łobockiego z dedykacją dla mnie, niestety też nie kojarzę w tym momencie okoliczności, w których go dostałem. Co ciekawe, autograf znajduje się na pocztówce z podobizną, bodajże, Jana Urbana.
Po upadku Klubu przez jakiś czas nie byłem obecny na trybunach stadionu. Starałem się śledzić wyniki chociażby w „Gazecie Olsztyńskiej”, ale to już nie było to. Ponownie na Piłsudskiego 69a pojawiłem się bodaj w 2006 roku i od tamtej pory regularnie chodziłem na mecze. Opuściłem tylko jakieś pojedyncze spotkania domowe. Zaliczyłem też kilka wyjazdów, pierwszy z nich pamiętam bardzo dobrze. To był wyjazd do Łowicza. Miałem wtedy 16 lat. Byłem jedną z nielicznych osób, które weszły wtedy na sektor gości. Po chwili wyszliśmy z sektora i staliśmy na górce za trybuną przeznaczoną dla przyjezdnych. Było jeszcze kilka wyjazdów m.in.: Gdynia, Łomża, czy Kraków. Wielu ich nie zaliczyłem, ale w sumie dobrze je wspominam. Zbierałem też pamiątki, przede wszystkim szaliki, mam ich ponad 20.
A zawodowo?
Na same studia szedłem z myślą o pracy w Zarządzaniu Kryzysowym w Urzędzie Miejskim, Wojewódzkim, lub gdzieś wyżej. Na drugim roku studiów musieliśmy odbyć praktyki zawodowe i wracając do domu z któregoś z urzędów stwierdziłem, że zajdę na stadion. Słyszałem coś o bezpieczeństwie imprez masowych i stwierdziłem, że może być to fajna wakacyjna praca. Dodatkowo, ze względu na to, że miał być to okres letni pomyślałem sobie, że będę jedną z pierwszych osób, która będzie miała np. informacje transferowe, to była taka dodatkowa motywacja. Wszedłem, zapytałem i okazało się, że nie było problemu.
Po skończeniu praktyk zaproponowano mi możliwość dalszej współpracy przy organizacji meczów. Prace typowo fizyczne, wieszanie banerów, ustawianie band reklamowych, sprzedaż biletów itp. Ze względu na studia dzienne była to dla mnie idealna opcja, żeby dorobić weekendowo, a przy okazji obejrzeć mecz. Po trochę ponad dwóch latach w połowie 2015 r. zaproponowano mi stałą współpracę jako osoba która miałaby być odpowiedzialna za sprzedaż i kwestie techniczne. Na początku 2016 r., po odejściu większości pracowników Klubu, ze względu na sytuację finansową, przejąłem inne obowiązki. Zacząłem zajmować się kwestiami administracyjnymi, organizacyjnymi, bezpieczeństwa, transferami i w pewnym stopniu HR. Doszła mi również procedura licencyjna i pewne, drobne kwestie formalno-prawne.
Wtedy z dnia na dzień zostaliśmy rzuceni na głęboką wodę, tak naprawdę w pewnym momencie na pokładzie została trójka studentów i stażystka, musieliśmy to jakoś ogarnąć.
To był najtrudniejszy moment w trakcie Twojej pracy w Stomilu?
Wtedy myślałem, że gorzej być nie może, ale patrząc z perspektywy czasu; Stomil, jako miejsce pracy, potrafił zaskoczyć.
Finanse?
Głównie, ale nie tylko. Problemem były też mała administracja biurowa, czy infrastruktura. Lecz największe problemy przysparzały rzeczywiście finanse. Trzeba było się mocno nagimnastykować, żeby cokolwiek załatwić. Nie tylko w Olsztynie, ale i w Polsce. Hotele czy restauracje nie były skłonne do przyjmowania Stomilu, bo mieliśmy ogromne opóźnienia w płatnościach.
Podobnie było z resztą z wynagrodzeniami. Kilka miesięcy zaległości to była norma. Trzeba było dorabiać np. nocami wożąc gazety, pracując fizycznie na jakichś zastępstwach czy okazjonalnie przy jakichś świętach lub eventach. No ale nie było innego wyjścia.
Jednak najgorszym momentem była końcówka 2018. Straciliśmy już praktycznie nadzieję z resztą, było to chyba widać po naszym oświadczeniu…
Były myśli o zmianie pracy?
Wielokrotnie. Były nawet jakieś zapytania z innych Klubów od osób z którymi miałem kontakt. Pomimo trudnej sytuacji dawaliśmy radę i widzieli to ludzie, którzy z nami współpracowali. Myślałem o zmianie, ale nie chciałem wyjeżdżać z Olsztyna, a chciałem pracować w piłce, wkręciłem się w to. Jestem przywiązany do tego miasta i Klubu, chociaż nie wykluczam żadnego scenariusza w przyszłości. Wszystkie osoby z Klubu miały też świadomość, że jeżeli z tego krótkiego łańcuszka wypadnie chociaż jedno ogniwo, może być bardzo ciężko poskładać to do kupy. To też nas wtedy razem trzymało. Jestem związany z Klubem już ponad 7 lat i chciałbym kontynuować pracę na rzecz Stomilu.
A najlepszy moment?
Tych też było dużo. Chociażby bramka Marcina Stromeckiego z Chrobrym, która dała nam utrzymanie, czy otrzymanie licencji na Ekstraklasę w tym roku. Ale najlepszym momentem, dającym najwięcej satysfakcji, było chyba zwycięstwo z GKS Tychy w marcu ubiegłego roku. Ta walka o przetrwanie do ostatniej chwili, kilkanaście transferów w ciągu doby i dopinanie tego pod kątem formalnym zapadnie mi w pamięci na długo. Olbrzymim plusem jest również niepowtarzalna atmosfera, ale to powie każdy kto pracuje w klubie piłkarskim.
A jak obecnie wygląda Twój zakres obowiązków? Czym zajmujesz się w Stomilu Olsztyn?
Generalnie tym, co przejąłem w 2016 r. czyli m.in. szeroko pojęta organizacja i administracja. Przygotowuje również kontrakty i umowy transferowe, na szczęście teraz są osoby, które są w stanie mnie trochę odciążyć i sprawdzić przede wszystkim pod względem prawnym. Jestem też pełnomocnikiem Klubu ds. Procedury Licencyjnej. Zajmuję się nią pod kątem kryteriów prawnych, sportowych, administracyjnych i infrastruktury. Na szczęście nie muszę się zajmować finansami. Moją rolą jest również współpraca z innymi podmiotami, Klubami – przede wszystkim w zakresie organizacyjnym, Urzędami czy OSiRem.
Jednak dla mnie najważniejszym aspektem jest organizacja meczów. Od przygotowania dokumentacji po samą realizację w praktycznie każdym aspekcie. Na co dzień współpracuję z Kierownikiem ds. Bezpieczeństwa, który jest tak naprawdę najważniejszą osobą w trakcie trwania imprezy masowej. Podczas meczu wspólnie konsultujemy na bieżąco wiele kwestii, jednak ostateczna decyzja zawsze leży po jego stronie, to On odpowiada za bezpieczeństwo. Dodatkowo bardzo ważna jest również współpraca z podmiotami odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo imprez masowych. Od Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego aż po Wydział Zarządzania Kryzysowego Urzędu Wojewódzkiego.
To też daje mi najwięcej możliwości i przyjemności. Dzięki doświadczeniu w organizacji meczów na szczeblu centralnym, dostałem propozycję pracy przy organizacji Mistrzostw Świata U-20 w ubiegłym roku. Spędziłem kilka tygodni w Bielsku-Białej. Poznałem tam mnóstwo osób z całego świata i miałem okazję wymienić mnóstwo doświadczeń z ludźmi ze świata piłki nożnej, nie tylko od strony sportowej, ale, przede wszystkim, organizacyjnej. Pracowałem w tej materii z najlepszymi specjalistami w Polsce i na świecie. Staram się również, oczywiście w miarę możliwości, wprowadzać poznane tam schematy na nasz olsztyński teren. Pewne rzeczy, niestety, pokrzyżowała pandemia, ale organizacyjnie chcielibyśmy dążyć do poziomu, który osiągnęliśmy w meczu z Odrą Opole na początku roku. Wtedy prawie wszystko rzeczywiście zafunkcjonowało tak, jak powinno, przynajmniej z mojej perspektywy. Oczywiście zdarzają się jakieś pomyłki, czy niedopatrzenia, ale chyba jeszcze nie byłem na meczu, czy to w Olsztynie, czy gdziekolwiek indziej, na różnych szczeblach, gdzie zawsze wszystko pójdzie w 100% tak, jak było zaplanowane, ale generalnie do tego staramy się dążyć, to jest mój cel. W przypadku wystąpienia problemu, najważniejsza jest odpowiednia komunikacja i szybka reakcja na zaistniałą sytuację. Niestety w procesie planowania zawsze najsłabszym ogniwem jest człowiek i jego „dyspozycja dnia”.
Jestem też delegatem ds. bezpieczeństwa na szczeblu wojewódzkim, ale chciałbym w przyszłości ubiegać się również o szczebel centralny.
W pracy nie da się uniknąć błędów, w końcu nie myli się tylko ten, co nic nie robi, ale staram się zawsze na nich uczyć. Chcę się cały czas rozwijać i zdobywać nowe doświadczenia, co będzie z korzyścią nie tylko dla mnie ale na pewno też dla Klubu.