Piotr Skiba: Prowadzimy grę, a dostajemy gonga z niczego

Po spotkaniu Stomil Olsztyn – Warta Poznań z bramkarzem naszego zespołu rozmawiał Bartosz Urban. Piotr Skiba w doliczonym czasie gry obronił rzut karny.

Po porażce z Wartą Poznań (0:1) poprosiliśmy Piotra Skibę o krótki komentarz odnośnie spotkania.

– Najchętniej przy pytaniu o ten mecz wykorzystałbym przysłowiowego „pomidora”, jednak musimy zmierzyć się z tym po męsku. Daliśmy po raz kolejny ciała. Cały czas mówimy sobie, że przed nami są dobre okazje na rehabilitację, a kończy się to u nas wyłącznie na słowach. Kolejne spotkanie, które niby mamy pod kontrolą, gdzie prowadzimy grę, a dostajemy gonga z niczego. Co prawda, w końcówce mieliśmy kilka sytuacji, bo postawiliśmy wszystko na jedna kartę, ale jak widzimy, za grę artystyczną w tej lidze punktów nie dają. Wystarczy kopanie do przodu i strzelanie w światło bramki, a my tego nie robimy.

Z perspektywy trybun zagraliście w tym spotkaniu w formacji 4-4-2, gdzie Grzegorz Lech pełnił rolę drugiego napastnika. Przy tym ustawieniu nie wiele sytuacji kreowaliście przez grę skrzydłami, a głównie rywalom zagrażaliście ze stałych fragmentów gry.

– To co teraz siedzi w naszych głowach jest ciężko nam pozbierać. Mamy wielką niemoc w przodzie. W kolejnym meczu nie potrafimy oddać celnego strzału. Mieliśmy próbę uderzenia z 20. metra, co obronił Adrian Lis, ale nie można tego nazwać nawet strzałem. A nasza gra w defensywie? Nie wiem… Tak nie da się grać w tej lidze. Tak jak zaznaczyłem na początku, musimy zmierzyć się z tym. Ktoś musi za to beknąć. Przed kolejnym meczem z pewnością padną mocne słowa. Albo weźmiemy się w garść, albo zgaśmy światło i rozejdźmy się.

Jedynym pozytywnym akcentem tego meczu był obroniony przez Ciebie rzut karny. Niestety, ale nie miał on kompletnie wpływu na dzisiejsze rozstrzygnięcie.

– Racja, nie miał. Rywale stworzyli dwie doskonałe okazje w końcówce, bo odkryliśmy się. Przegraliśmy 0:1 i jak wcześniej wspomniałem, przez prawie 90 minut dostałem tylko jednego gonga, a ten rzut karny, to tylko na otarcie łez. Wygrywa i przegrywa zespół, a nie indywidualności.

Przed Wami teraz mecz z GKS-em Katowice, czyli z drużyną, która również przeżywa kryzys.

– Zapewne też sobie powiedzą, że mają świetną okazję, żeby zrehabilitować się. Przypuszczam, że to będzie taki mecz, że kto bliżej kopnie bramki i piłka do niej wpadnie, ten zdoła wygrać. Czeka nas mecz walki, dla kibiców zapewne będzie to wielkie wydarzenie, ale… co mam znowu powiedzieć, że to będzie kolejna dobra okazja do rehabilitacji? Musimy wyjść na ten mecz, zapierdzielać, pokazać jaja i z językiem na brodzie po 90 minutach zejść z boiska. Jeżeli tak się nie stanie, to świadczyć będzie tylko o tym, że nie nadajemy się.

Wczoraj pojawiła się informacja o kontuzji Michała Leszczyńskiego, która wyklucza go z występów jesienią, a Tobie gwarantuje pewne miejsce między słupkami do końca rundy.

– Współczuję Michałowi, bo wiem, jak się teraz czuje. W poprzednim sezonie też wypadłem na dłuższy okres. Taki jest futbol. Mam nadzieję, że Michał wytrzyma to psychicznie, zepnie pośladki i szybko wróci do nas, bo go potrzebujemy. Cóż, zostaje nam młody Błażej Caban, Adrian Serowiec i ja. Na treningach będziemy gryźli trawę, żeby pomóc, bo jak nie my, to kto?

Czy w kontekście twojej osoby intensywność treningu jakoś uległa zmianie? Nie ma co ukrywać, dziś jesteś jedynym poważnym wariantem do gry, a jak sam wspomniałeś, w ostatnich sezonach walczyłeś już z kilkoma urazami.

– Nie, nic nie uległo zmianie. Ja robię swoje. Zapierdzielam od początku okresu przygotowawczego, bo chcę być numerem 1. Trener zaufał Michałowi po zeszłym sezonie. Teraz szansę dostałem ja. Na co dzień my bramkarze przychodzimy do nieco innej roboty niż pozostali zawodnicy. O zmianie treningów niż dotychczas nie ma mowy. Wiem, że teraz trzeba dmuchać na zimne, aby nic nam się kolejnego nie stało, bo te kontuzje nas na przemian dopadają. Mamy szeroką kadrę, każdy z nas pali się do gry z lepszym lub gorszym skutkiem, ale każdy walczy po to, aby grać. Wybacz, ale przez to, co teraz siedzi w mojej głowie, ta rozmowa miałaby obraz „pi… pi… pi…”, bo wyłącznie to nasuwa się na język. Musimy walczyć i zapierdzielać tak, jak kibice śpiewają, bo tylko to nam zostało.

Zapytałem o zmianę natężenia treningów u Ciebie, bo kilkanaście dni temu na twoim Instagramie pojawiło się nagranie z pijawkami. Czy to wyłącznie była odnowa?

– Miałem podkręcony staw skokowy, do dzisiaj nad nim pracuję. Nie pozostaje mi nic, jak zacisnąć zęby i zapierdzielać. Trener na mnie liczy, ja nie chcę go zawieść. Na treningach nie ma odpuszczania, bo taki mam charakter. Ja już swoje odpocząłem, teraz chcę grać dla Stomilu. W tych ciężkich czasach, które mamy i ciągną się przez X lat, tylko to mi zostało.

Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce. Więcej informacji

Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies.

Zamknij