Drugi mecz u siebie i drugie zwycięstwo! | Stomil Olszyn – Sandecja Nowy Sącz 1:0
W ostatnim meczu piątej kolejki Fortuna 1 Liga Stomil Olsztyn podejmował na własnym stadionie Sandecję Nowy Sącz. Przy komplecie publiczności olsztynianie ponownie zdobyli trzy punkty wygrywając 1:0 po bramce Szymona Sobczaka.
- Stomil Olsztyn – Sandecja Nowy Sącz 1:0 (1:0)
1:0 – Sobczak (7)
Stomil: Skiba – Bucholc, Remisz, Mosakowski, Kubáň – Siemaszko (74 Hinokio), Pałaszewski, Biedrzycki, Lech, M. Gancarczyk (19 Niedziela) – Sobczak (65 Cetnarski).
Sandecja: Bielica – Danek, Piter-Bučko, Baran, Flis, Kun (64 Chmiel) – Klichowicz (83 Dudzic), Thiago, Kanach (82 Walski), Małkowski – Korzym.
Żółte kartki: Niedziela (Stomil) – Korzym, Baran (Sandecja).
Czerwone kartki: –
Widzów: 2579
Początkowe minuty gry upływały w spokojnym tempie. W piątej minucie spotkanie goście oddali pierwszy strzał na bramkę Piotra Skiby, ale nasz golkiper nie miał najmniejszych problemów z obroną uderzenia głową ze skraju pola karnego. Chwilę później z atakiem wyszedł Stomil i jak się okazało był to atak zabójczy. Ostre dośrodkowanie z prawego sektora boiska, w „szesnastce” gości fenomenalnie odnalazł się Szymon Sobczak i strzałem głową przy krótkim słupku pokonał Daniela Bielicę. Już od siódmej minuty prowadziliśmy 1:0.
Kolejne minuty gry, to ciągłe ataki biało-niebieskich. W trzynastej minucie, po przejęciu piłki w środku pola udało nam się wyjść z dobrym kontratakiem, zakończonym strzałem Lecha z siedemnastego metra. Niestety piłka minęła bramkę gości. W dziewiętnastej minucie spotkania mieliśmy pierwszą, wymuszoną zmianę w drużynie gospodarzy. Boisko opuścił kontuzjowany Mateusz Gancarczyk, a w jego miejsce na boisku zameldował się Bartłomiej Niedziela.
W drugiej części pierwszej połowy gra nieco się uspokoiła. Atakowała raz jedna, raz druga drużyna, ale brakowało strzałów na bramkę. Przyjezdni pierwsze poważne zagrożenie pod bramką Stomilu stworzyli dopiero w trzydziestej czwartej minucie. Z rzutu wolnego uderzał Marcin Flis, ale trafił wprost w naszego bramkarza, który odbił piłkę. Po ataku Sandecji szybko odgryźli się olsztynianie. Na lewym skrzydle z trzema zawodnikami gości powalczył Szymon Sobczak i został sfaulowany w okolicach dwudziestu pięciu metrów. Z rzutu wolnego dobrze dośrodkowywał Pałaszewski, ale piłkę wypiąstkował bramkarz przyjezdnych.
W trzydziestej dziewiątej minucie meczu mogło być 1:1. Doskonale z rzutu rożnego dośrodkował Małkowski, ale żaden z zawodników Sandecji nie zdołał przeciąć toru lotu piłki i ta wyszła poza linię końcową bramki. W końcowych minutach pierwszej części gry to podopieczni Tomasza Kafarskiego dłużej utrzymywali się przy piłce. Nie potrafili jednak udokumentować tego żadnym konkretnym atakiem. W doliczonym czasie gry, groźną akcję zdołał przeprowadzić jeszcze Stomil, ale dośrodkowanie Niedzieli było nieco za wysokie. Chwilę później arbiter zakończył pierwszą połowę i przy wyniku 1:0 zawodnicy udali się na przerwę.
Na początku drugiej połowy niewielką przewagę szybko uzyskała drużyna Sandecji, która atakowała głównie skrzydłami. Po jednej z ofensywnych akcji mogło dojść do wyrównania, ale strzał Adriana Danka minimalnie minął bramkę olsztynian. Po chwili z groźną kontrą wyszedł Stomil. Lewym skrzydłem urwał się powracający po urazie Siemaszko, ale jego strzał, podobnie jak Danka, o centymetry minął słupek bramki.
W pięćdziesiątej piątej minucie gry Sandecja miała stuprocentową sytuacją. Najpierw z dwudziestu pięciu metrów mocno uderzył Radosław Kanach, a piłkę odbił przed siebie Piotr Skiba. Do futbolówki dopadł były zawodnik Stomilu Dominik Kun, który w sytuacji sam na sam nie trafił w światło bramki i dalej było 1:0. Z każdą kolejną akcją przyjezdni byli coraz groźniejsi. W sześćdziesiątej pierwszej minucie gry ponownie w doskonałe sytuacji znalazł się Kun. Ale w ostatniej chwili dobrze zareagował jeden z naszych defensorów i skrzydłowy Sandecji nie zdołał oddać precyzyjnego i mocnego strzału. W kolejnych minutach obraz gry nie ulegał zmianie. Stomil pewnie grał w defensywie i wychodził z szybkimi kontratakami.
W osiemdziesiątej pierwszej minucie znów groźnie zaatakowała Sandecja. Na prawym skrzydle agresywnie w pole karne wbiegł z piłką Małkowski, ale dobrze zachował się Grzegorz Lech, który wślizgiem przerwał szarżę rywala.
Ostatnie minuty meczu to wymiana ciosów z obu stron. Najpierw w osiemdziesiątej siódmej minucie groźnie dośrodkował debiutujący na poziomie pierwszej ligi Koki Hinokio, ale jego wstrzelenie piłki w pole karne nie znalazło adresata. W kolejnej akcji odpowiedzieli odpowiedziała Sandecja, ale atak trzech na dwóch rozbiła znakomicie spisująca się tego wieczoru defensywa gospodarzy.
Do regulaminowych dziewięćdziesięciu minut sędzia Konrad Kiełczewski doliczył dodatkowe cztery. W tym czasie goście nie zdołali jednak doprowadzić do wyrównania. Również podopieczni Piotra Zajączkowskiego nie podwyższyli prowadzenia i mecz zakończył się wynikiem 1:0.